1/07/2021

Cykl Jane Eyre- {01} -3- Wyszeptane kołysanki

~ Jest dostatecznie smutno, jeżeli samemu jest się nieszczęśliwym, ale jest jeszcze smutniej, kiedy wszyscy inni twierdzą, że też są nieszczęśliwi ~ A.A. Milne

 

 

ROZDZIAŁ 3 ODA ZAPOMNIANYCH LALEK 

  Bujany konik utknął zapomniany w najdalszym kącie piwnicy Zarządca mimowolnie dotknął zakurzonego drewna. Wystarczyłoby kupić puszkę farby, by przywołać pomyślne duchy. Fairfax Hall nabrało odmiennego rytmu pod wpływem nieplanowanych wydarzeń. Za plecami dostrzegł swego zwierzchnika. Natychmiast wstał, pocierając czoło.

— Pamiętam o targu, sir, wszystko gotowe — zameldował służbiście.

— Trzeba opróżnić te walizki, byle szybko — syknął chrapliwie starzec. Zbędne fatałaszki, całkowicie niepotrzebne, zrozumiano?

— Mogę zabrać panienkę, aby zobaczyła okolicę. Bona też pomoże i wszystko będzie wykonane.

— Byleście nie robili zbędnego hałasu wydałem ścisłe zalecenia. Aha, zajrzyj na pocztę odebrać korespondencję.

Wioska oddalona o osiem kilometrów przypomniała zamknięty krąg. Domy pomalowano na czerwono. Ludowy przesad głosił, iż zapewnia to szczęście Podobnie jak ustawienie w dwuszeregu. Za murem z prawej strony znajdował się kościół. Psy krążyły czujnie, szczekając wojowniczo. Kordula Szubert znała tutaj wszystko od podszewki, kiedy szła w stronę sklepu z używaną odzieżą śledzono to uważnie. Słyszano o przybyciu owej niemoty. Ludzie byli bezlitośni w swych ocenach, z racji charakteru władcy. Opiekunka wiedziała, czego oczekiwać. Dokładała wszelkich starań, aby chronić małą przed przejawami wrogości. Zły omen wisiał w spokojnej z pozoru atmosferze. Pięciu nastoletnich wyrostków przystanęło niedaleko budynków. Najwyższy spośród bandy wydał przenikliwy świst. Umówiony znak rozpoznawczy. Szybkość pozwoliła skutecznie osaczyć ofiarę.

— Czas polowania zaczynamy, chłopaki! — wrzasnął lider. Do przodu, szybko, szybko!

— Pod kontrolą, Will, rządzimy całym królestwem — zarechotał ochryple zastępca. Niezdary daleko nie uciekają, zapomniałeś?

— Wreszcie uruchomiłeś mózgownicę, brachu. Obstawa chwilowo zajęta, toteż atakujmy!

Kamienie, blaszane puszki bezbłędnie trafiały w upatrzony cel. Prześladowcy realizowali niecny plan, według ustalonych wskazówek. Kolejnym etapem gnębienia okazały się postrzyżyny.* Zardzewiałe nożyce do cięcia metalu spełniały swoje zadanie. Bezruch zapanował dookoła. Jakby zmowa milczenia zamroziła ludzkie dusze... 

❦❦

Łucja Burns wyjęła pączki z piekarnika. Aromat konfitury z dzikich malin wypełnił kuchnię. Dochodziła jedenasta. Odkąd nawiązała współpracę z londyńską cukiernią poświęcała temu większość czasu. Pomagało to nie rozpamiętywać męczących problemów. Nieczęsto czytała pamiętnik. Teraz poczuła nieomal przymus. Atrament wyblakł, lecz słowa pozostały takie same. Sięgnęła po zdjęcie chrześnicy schowane między kartkami. Poczuła skurcz gardła, a następnie drżenie napiętych mięśni. Uczucie nadto znane z Lowood. Metaliczny brzęk zapowiedział niespodziewanego gościa. W progu czekała kobieta odziana w czerń. Wyglądem przypomniała wiedźmę przygnaną złymi mocami, akurat w tę okolicę. Trzydziestojednolatka odetchnęła głęboko, wciąż odczuwając nerwowy skurcz gardła.

— Odnalazłam poprawny trop, mimo wielu perturbacji — oznajmiła kategorycznym tonem. Niezły kamuflaż, doskonale opanowałyście znikanie w niewygodnych okolicznościach.

— Jakiż siłom zawdzięczam dekonspirację? — odwarknęła ostro gospodyni, mrużąc oczy.

— Czyżbyś zapomniała, coście narobiły razem z wierną towarzyszką? Użyłyście podstępu, aby omamić Rochestera, mimo iż wcześniej obiecał poślubić moją córkę. 

Antuanna Carter bezceremonialnie wtargnęła do środka, siadając w fotelu przed kominkiem. Przybyła wyrównać rachunki krzywd i wygrać bitwę wszelkimi środkami. Nienawiść istotnie odbierała rozsądek, co Łucja odczuła natychmiast. Instynkt nakazywał ucieczkę, lecz siłą woli opanowała się na tyle, by po krótkiej przerwie kontynuować  rozmowę. Teraz wędrowała dawno minionymi szlakami ku wspomnieniom: 

   

  Chmury przesłoniły niebo, zapowiadając jesienny zmierzch. Młoda osoba przemierzała ubogą dzielnicę Londynu, w której znajdował się sierociniec. Mieszkała niezbyt daleko, jednak wieczorem lepiej było nie chodzić samotnie krętym zaułkami. Latarnie gasły regularnie z powodu awarii w rozdzielni elektryczności. Dlatego odczuła ulgę po wejściu do małego, ciasnego mieszkania dzielonego ze współlokatorką. Rachunki dzielone wspólnie sprawiał, iż zostawały środki wystarczające, by przeżyć bez konieczności zadłużenia u dozorczyni. Kupowały tanie artykuły spożywcze. Mięso pojawiało się na stole, tylko w szczególniejszych chwilach.

 — Uff odetchnęłam, włóczęgo, że bezpiecznie wróciłaś — rozbrzmiał wesoły okrzyk. Czeka nas wyjątkowa uczta, chodź szybko!

— Daj spokój, wystarczą grzanki i gorąca herbata — odrzekła prosząco nowoprzybyła. — Są tacy, co błogosławią bliźnich za chwalebne uczynki. Dobrze radzę przekonaj się, byle prędko!

Panna Eyre stanęła jak wryta. Rdzawoczerwone włosy przyczesała naprędce, istotnie nie oczekując zapowiedzianych rarytasów, ani innych niespodzianek. Dlatego wysoki, szczupły brunet sprawił, że pobladła. Widywali się podczas kwest dobroczynnych dla dzieciarni z przytułku. Teraz przyniósł bukiet leśnych fiołków. Panował dziwny, zagadkowy nastrój.

— Dobry wieczór, chciałbym coś ogłosić, to bardzo ważne, najważniejsze — wygłosił uroczyście.

— Rozmawialiśmy, czyżbyś przyniósł zaproszenia ślubne? — szepnęła zaczepnie dziewczyna, hamując łzy.— Nie, zawsze będę przy tobie, zakochałem się. Reszta straciła ważność tuż po pierwszym spotkaniu.— Zaryzykujesz utratę tego, co masz przez biedaczkę wychowaną na łasce krewnych, naprawdę?

Jakże dziwne rzeczy wyczyniają amory, jeśli zetkną wspólnie dwoje zakochanych. Odtąd miała trwać ich wspólna droga, jaką poznaje niewielu szczęśliwców w tym na najlepszym ze światów Pocałunki niekiedy bywają słodsze, niż nektar Boga. Oboje doznali magii, pochodzącej z pochodni Ducha Teraźniejszych Świąt Wigilijnych,* jakby sami zostali bohaterami najdziwniejszej, zawikłanej historii z odległej galaktyki…

 Słownik pojęć i terminów

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

1 → W kulturze dawnych Słowian obrzęd polegający na obcięciu włosów, połączony z nadaniem imienia. Rytuału dokonywał ojciec lub osoba niespokrewniona z dzieckiem.. Scena zawarta w treści ukazuje napiętnowanie obcej, świadome działanie krzywdząc

2 → Aluzja dotycząca „Opowieści Wigilijnej Dickensa wyraźnie sugeruje powikłania akcji, gdyż temu obrazkowi daleko do sielskości, zatem nie oczekujcie rodzinnego zjednoczenia, a wyłącznie trudności na miarę wybuchu wulkanu.