2/01/2014

>>BONUS NR 4<< Odbjiam nie twoją twarz lecz pragnienia serca twego



Najmilsi, Czytelnicy!
Długo bardzo, długo o tym myślałam, co zrobić w lutym. Jaką niespodziankę dla Was przygotować?  Jestem zadowolona, gdyż udało mi się powrócić do pisania moich opowieści. Cieszę się, że wojenne miniopowiadanie o Zezé zdobyło takie uznanie. Dziękuję za zróżnicowane komentarze, to pomaga. Cóż, jeśli chodzi o błędy staram się ich unikać, ale jak widać muszę jeszcze więcej pisać. To jedyna metoda, by poprawić niedociągnięcia. Tyle w kwestii wstępu. Dzisiejszy wpis chciałabym poświęcić czemuś, co zawsze mnie zastanawiało. Pamiętacie pewne lustro, które pojawiło się w cyklu powieści pani Rowling? To zwierciadło nie odbijało twarzy osób, patrzących w taflę, lecz najgłębiej ukryte pragnienia serca. Piękna rzecz, prawda?  Nie wiem, czy coś takiego mogłoby istnieć? Na pewno nie dla wszystkich ludzi byłoby to dobre rozwiązanie. Czasem nie potrzeba zaczarowanego lustra, aby wiedzieć, o czym się marzy. Ktoś samotny będzie pragną miłości, inni chcą być zdrowi, a są tacy, którzy marzą, aby mieć... ojca, albo matkę. Kiedy sięgam pamięcią do pierwszego wpisu, jak publikowałam na blogu doskonale sobie przypominam, że pisałam o różnorodnych adaptacjach mojej ulubionej książki. Wtedy układając sobie własną obsadę telewizyjnego spektaklu, według „Mojego drzewka pomarańczowego” jako Portugala wytypowałam Krzysztofa Pieczyńskiego, ale tak naprawdę do tej roli najbardziej i to od zawsze pasował inny aktor. Skądinąd  to ktoś, kto był dla mnie w pewnym sensie autorytetem, czyli Krzysztof Kolberger.  Nie bez powodu nawiązuje do tego, gdyż w ostatnim czasie korespondowałam mailowo z jednym z archiwistów Telewizji Polskiej na temat filmowej adaptacji biografii pana Vasconcelosa z lat 90 XX wieku. Udało mi się jedynie dowiedzieć, iż rolę Manuela Valadaresa zagrał właśnie pan Kolberger... Tym bardziej żałuję, że nigdzie nie można zdobyć tegoż spektaklu dla dzieci z cyklu „Teatr Młodego Widza.” Oj, to byłby idealny opiekun dla samotnego pięciolatka. Dobry, kochający ojciec. A potem, kiedy powierzono mu zaszczyt zadanie przeczytania Testamentu Jana Pawła II uznał, iż to było najważniejsze osiągnięcie aktorskie, jakiego doświadczył.  Być może, dopiero przekonałam się, ile prawdy jest w tych najgłębiej ukrytych pragnieniach naszych serc?  Te najprostsze są, zarazem najpiękniejsze... A Wy, co chcielibyście zobaczyć w takim zaczarowanym lustrze? Jeśli chodzi o mnie to postanowiłam napisać specjalnego na Walentynki, a zatem zmianie ulegnie termin publikacji trzeciego epizodu wojennej miniaturki. Wybaczcie po prostu postanowiłam... hmm przywrócić pozytywny wizerunek pewnej dziewczynie o imieniu Gloria. Troszkę niesłusznie ją, bowiem spaskudziłam w obecnym miniopowiadaniu i byłoby mi przykro, gdybym czegoś z tym nie zrobiła. Na razie nie zdradzę Wam niczego więcej, bowiem ma to być niespodzianka... Oczywiście ze względu na publikację w Dniu Świętego Walentego będzie to, coś miłości, bo jakżeby inaczej? Mam nadzieję, że Was w zachęciłam tą zapowiedzią? W między przemyślę, co dalej spotka ojca i syna w trakcie  rozłąki, którą opisałam w epizodzie drugim. Cóż, do zobaczenia niebawem, Czytelniku!