6/10/2017

>>BONUS NR 6<< Wówczas ujrzeli przepełnione smutkiem Dzieciątko Jezus



 
 
Grande Sybille został uznana za dzielnicę artystów w XVIII wieku. Owa cienista kotlina oddalona, o zaledwie czternaście kilometrów od Rio de Janeiro istotnie przypominała jakąś mityczną krainę. Z trzech stron otoczoną strzelistymi bazaltowymi wzgórzami. Na łąkach wypasano kozy, które dawały najsłodsze mleko w okolicy. Wszędzie panował niezwykły spokój.  Przy wyżwirowanej alejce stał dwupiętrowy dom z szarobrązowego łupkowego kamienia, na płaskim blaszanym dachu, zamiast komina umieszczono wywietrzniki. Do drzwi przybito końską podkowę, symbol pomyślności.  Wąskie, spiralne schody z sieni prowadziły wprost na poddasze. Niewielki skromnie umeblowany pokój wynajmowało dwoje przyjaciół. Posadzkę zakrywała trzcinowa mata, pod bielonymi wapnem ścianami ustawiono metalowe łóżka, w kącie za zasłoną urządzono kuchnię. Jowita Cruzo miała zaledwie dwadzieścia dwa lata, zaś jej współlokator dwadzieścia sześć. Szczupły płowowłosy chłopak o jasnoniebieskich oczach do niedawna studiował malarstwo.

— Pamiętaj, że dzisiaj przychodzi właściciel — przypomniała dwudziestodwulatka.
— Wreszcie spotkamy się osobiście — odparł spokojnie. Trzeba omówić zasadnicze kwestie.
— To ponoć bogacz na stałe mieszka w Europie.
— Patrzcie, ile można usłyszeć od wścibskich lokatorów. Nie zamierzam zgłębiać plotek, aczkolwiek są intrygujące.
— Rycerskie poglądy, Zé, wręcz kryształowe — prychnęła sceptycznie.  
Rozmawiali, siedząc na podłodze. Grali w loterię zwierzęcą, odmianę rozgrywki popularnej w strefie klimatu równikowego.  Jednakże los szykował o wiele trudniejszą batalię...
❤❤
Zacisze bistro na obrzeżach osiedla stanowiło ulubione miejsce spotkań turystów, zwłaszcza Europejczyków. Tęgi brunet po sześćdziesiątce z pewnością wyróżniał się z grona stałych bywalców. Starannie wyprasowane lniane ubranie, czarna laska ze srebrną gałką podkreślały dystyngowany wygląd. Czytał gazetę, popijając aromatyczną kawę. Do stolika podeszła kelnerka z ciastem na tacy.
— Bardzo przepraszam, panie, Valadares, ale przed chwilą młoda kobieta dostała silnego krwotoku — wyjaśniła pospiesznie.  Musieliśmy wezwać karetkę i zapewnić opiekę jej córeczce.
— Rozumiem, zresztą nigdzie się nie spieszę — powiedział miękko klient. Lekarze na pewno szybko znajdą skuteczne rozwiązanie.
— Oby tak było Gloria naprawdę sporo przeżyła. Na szczęście przejeżdżała tędy, bo na szosie nikt, by nie pomógł.
Dwadzieścia minut później Portugalczyk skręcił w lewo, zatrzymując samochód w pobliżu stacji benzynowej. Odwrócił głowę, spoglądając na czteroletnią dziewczynkę w jasnożółtej sukience.  Mimowolnie zanucił kołysankę, którą niegdyś śpiewał córce:

*(...) Marynarzu, marynarzu,
po dalekich morzach pływasz.
To przez ciebie, marynarzu,
jestem dzisiaj nieszczęśliwa.
A na brzegu piasek złoty,
morską pianę niesie fala,
mój marynarz w świat odpłynął,
choć nad życie go kochałam.
Jeśli kochasz marynarza,
ledwie chwilę szczęście trwa.
 Gdy kotwica pójdzie w górę,
znów marynarz
ruszy w świat (...)

Upłynęło klika sekund, zanim przypomniał sobie o małej pasażerce. Słońce już zachodziło, toteż należało podjąć decyzję, co robić dalej. Wreszcie kierowca ponownie zapalił silnik, ruszając w kierunku własnego domu, gdzie zatrzymywał się w trakcie pobytu w Brazylii...
 ❤❤
Bezkresne obszary dżungli skrywały niepojęte siły przyrody. Jakakolwiek wyprawa oznaczała spore ryzyko, nawet dla najwytrwalszych wędrowców. Niejednokrotnie pragnienie odkrycia czegoś nowego zwyciężało rozsądek. Młodzieniec czuwający przed namiotem ustawionym w centralnym punkcie nieuczęszczanej polany słyszał, tylko szum wiatru w pędach bujnej winorośli.  Przyjechał tutaj, aby w skupieniu przemyśleć minione wydarzenia. Cichy trzask gałęzi tuż za plecami wyrwał go z zamyślenia. Stary Indianin poprowadził w kierunku rzeki. Nad brzegiem porośniętym wysoką, splątaną trawą pochylił się niskim ukłonie, składając hołd niewidzialnym bóstwom.
— Powiadają, że umarli powinni spoczywać na cmentarzach — zaszwargotał śpiewnie.  Szukaliście informacje o iniach* to zaklęte dusze, szukające spokoju.
— Jeżeli ktoś stamtąd powróci zostanie potępiony, prawda? — odszepnął lękliwie José Vasconcelos.
— Zależy, jakie ma intencje, proszę pana, lecz niełatwo znaleźć rozwiązanie każdej zagadki.
— Dziękuje, João, wciąż uczysz mnie, czegoś nowego.
Gdy wrócili do obozowiska pochłonęły ich codzienne obowiązki. Pozostali członkowie ekspedycji badawczej prowadzili szeptem długie narady, unikając w miarę możliwości indiańskiego przewodnika.  Najwyraźniej nie darzyli tubylców zbytnim zaufaniem.  W takich warunkach trudno było ocenić, kto jest prawdziwym przyjacielem...
 KONIEC

Słowik pojęć i terminów
 - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
 1→ Cytat zaczerpnięty z książki „Moje drzewko pomarańczowe.” Tłumaczyła Terasa Tomczyńska. Wydawnictwo MUZA S.A 2010.
2→ Słodkowodny delfin żyjący w dorzeczach Amazonki i Orinoko.  Charakteryzuje się różową barwą skóry.