Motto;
~Kariera każdego człowieka na Ziemi zaczyna się w pieluszce, choćby dziś nosił mundur ambasadora czy generała, i na pieluszce może nieco większej się skończy.~ Prymas Stefan Wyszyński
☕☕
Dla mojej przyjaciółki, Jowity za wsparcie i nieustanną motywację. Nie bez powodu akcja pierwszego epizodu rozgrywa się w Białymstoku...
EPIZOD 1
Białystok, 4 października 1946r.
Promienie jesiennego słońca wpadały przez osłonięte koronkowymi firankami okno. Na drewnianej podłodze klęczała dwójka dzieci, przeglądając leksykon zwierząt. Szczupły chłopczyk o płowych włosach z jasnoniebieskimi oczami wskazywał palcem jakąś fotografię. Drzwi skrzypnęły i rozległy się czyjeś kroki. Do pokoju wszedł niewysoki młodzieniec, stąpając bezszelestnie po puszystym dywanie.
— Ejże, odkrywcy, może chcielibyście coś zjeść? — zawołał wesoło.
Siedzicie tutaj od rana, chyba wystarczy.
— Obiecałeś, że jutro wybierzemy się do ZOO — szepnęła
prosząco dziewczynka.
— Uhm, tym bardziej chodźcie na obiad. Po Józia niedługo
przyjdzie tata.
Kilka minut później cała trójka siedziała przy kuchennym
stole, zajadając gulasz z kaszą gryczaną. Edmund Berg wraz z młodszą siostrą,
Sylvią, mieszkał w drewnianym domku na Ochrowej 15. Od śmierci rodziców
samodzielnie wykonywał większość domowych obowiązków. Choć życie w powojennej
Polsce nie należało do najłatwiejszych, to stopniowo wracało do normy. Teraz
sięgnął po książkę, bowiem czytanie należało do codziennych rytuałów.
— Pamiętacie, na czym skończyliśmy? – zagadnął.
Podopieczni przytaknęli, co oznaczało początek zabawy:
*(...) Wszystkie mądre polskie kozy, by je zliczyć,
nie mam siły!
Na naradę się zebrały
i rzecz taką uchwaliły:
Na naradę się zebrały
i rzecz taką uchwaliły:
W sławnym mieście Pacanowie
tacy sprytni są kowale,
że umieją podkuć kozy,
by chodziły w pełnej chwale.
tacy sprytni są kowale,
że umieją podkuć kozy,
by chodziły w pełnej chwale.
Przeto koza albo kozioł,
jakaś bardzo mądra głowa,
aby podkuć się na próbę,
musi pójść do Pacanowa (...)
jakaś bardzo mądra głowa,
aby podkuć się na próbę,
musi pójść do Pacanowa (...)
Tymczasem na dworze zapadł zmierzch. Gmach Wyższej Szkoły
Wojskowej opustoszał, podobnie jak większość państwowych instytucji po
godzinach urzędowania. Ostatnim z wychodzących był mężczyzna w wojskowym
płaszczu, niosący teczkę z dokumentami. Szedł w stronę przystanku
tramwajowego, najwyraźniej o czymś rozmyślając. Jednakże wspomnienia nie były
zbytnio przyjemne, gdyż mięśnie jego ramion zadrżały lekko. Rotmistrz Witold
Pilecki cofnął się myślami do wydarzeń sprzed czterech lat...
♆♆
O więźniach pracujących w odlewni metali ciężkich szeptano,
iż mają szczęście. Nie otrzymywali większych porcji kleistej brunatnej
mazi z grochu oraz zgniłych ziemniaków pastewnych, ale mieli coś, co pozwalało
na przeżycie... wyrozumiałego nadzorcę. Ukraińscy strażnicy zasłużyli z
pewnością na miano tyranów, a dotyczyło to zwłaszcza Wladimira
Drubeckiego. Do placówki karno-śledczej w Wadowicach trafił na specjalne
szkolenie. Każde jego polecenie wykonywano niemalże biegiem. Jakikolwiek
sprzeciw powodował natychmiastowe odesłanie do piwnicznego bunkra, gdzie
Drubecki sprawował niepodzielną władzę. Przeprowadzał wyczerpujące nocne
musztry, bił po całym ciele drewnianą pałką, przypalał rozgrzanym pogrzebaczem.
Przez wzgląd na to otrzymał przydomek Czarny Diabeł. 11 kwietnia 1942 roku
doszło do pamiętnej interwencji esesmana o nazwisku Götman, głównego kierownika
robotników w odlewni. Świadkowie zapamiętali małego blondynka,
którego ocalił przed brutalnym Ukraińcem. Odtąd starał się pomagać im w
niełatwej egzystencji...
♆♆
Czyżby te koszmary wyrwały dziewięciolatka ze snu?
Dochodziła północ, gdy dwaj mężczyźni usłyszeli krzyk, dobiegający z dziecięcej
sypialni. Manuel Valadares wszedł do środka, zapalając lampkę.
— Ćśś, dziecinko, jestem przy tobie — uspokajał kojącym
głosem.
— Mama odeszła, bo byłem niegrzeczny, prawda? — padło
cichutkie, niepewne pytanie.
— Ależ skąd po prostu mieszka za granicą i tyle.
— Dlaczego nie pamięta o moich urodzinach, ani nie pisze
listów?
— Posłuchaj, czasami tak bywa, ale na pewno cię kocha…
Pół godziny później w domu zapanowała cisza. Taksówkarz
popatrzył znacząco na przyjaciela
— Najbardziej obawiałem się podobnych pytań, Witek — przyznał,
upijając łyk wina. Nie chcę kłamać, ale nie mam wyboru.
— Przemyśl, czy nie powinien pojechać na jakiś czas do
Monachium* — Rotmistrz wyjął z teczki kilka formularzy.
— Masz rację nie należy w nieskończoność odkładać
ważnych decyzji.
KONIEC EPIZODU 1
Słowik pojęć i terminów
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
- - - -
1 ---> Cytat zaczerpnięty z komiksu „ 120 przygód
Koziołka” Matołka Kornela Makuszyńskiego. Wydawnictwo Gebethner i Wolff
1932.
2 ---> Tak, nieprzypadkowo dokonałam akurat takiego
wyboru. Inspirowałam się w dużej mierze „Złodziejką książek.” W związku, z czym
w następnym epizodzie Zezé pojedzie do nowej szkoły w towarzystwie
swojej przyjaciółki z sąsiedztwa, Sylvii Berg.
Dojdzie wówczas wypadku z
udziałem wyżej wymienionej dwójki. Wszystko skończy się dobrze, jednak
będzie nieco zamieszania.